Dom Sawanl

Nie musisz kroczyć ścieżką identyczną jak nasze. Nad wzniosłe słowa pracę ciężką cenimy. Niech uczciwość i honor szlak Twój wyznacza, a wtedy w cieniu liści odpocząć będzie Ci wolno, ich opiekuńczym cieniem się ciesząc.

Ogłoszenie

Witaj w Siedzibie Domu Sawanl. Forum jest nadal w trakcie przebudowy, pojawiają się nowe opisy i tematy, niemniej już funkcjonuje, więc śmiało z niego korzystaj. Zachęcamy do przeczytania "Zasad" w dziale "Dotyczące forum" a także pozostawienia swojego śladu w "Bramie". Have fun!

#1 Tue-03-08 12:07:08

Senciner

Wilk Samotnik

Narodziny

Tego dnia, kiedy tylko słoneczny krąg wyłonił się zza horyzontu i początkowo nieśmiele zaczął darzyć krainę ciepłymi promieniami, wyganiając tym samym wstęgi siwo-mlecznej mgły zalegającej tuż nad powierzchnią zmrożonej ziemi, w budynkach stajni już wrzało życie, upodobniając stajenne pomieszczenia do ula, w którym to pszczoły nawet na chwilę nie przerywają swej pracy i od obowiązków choćby ułamka przerwy nie czynią. Chłopcy stajenni biegali w jedną, to w drugą stronę, ktoś kogoś wołał, coś szeptał jednym razem, to znów krzyczał głosem pełnym przejęcia czy zdenerwowania, sprawiając wrażenie, że wszyscy i wszystko pogrążone jest w dezorganizacji i chaosie. Szybko jednak dowiedzieć się można było, że źródłem zawieruchy jest jedna z klaczy, która właśnie rodzić miała, jednak jej stan i cała sytuacja nastręczała pewnych trudności, nawet dla osób obeznanych z końmi i ich chowem. Mianowicie ciężarna klacz o maści pięknego, jasnego brązu, nikomu dotknąć się nie chciała, nawet na podejście ku sobie nie zezwalając i wszelkich śmiałków witając ostrzegawczym rżeniem i uderzeniami kopyt o zasłaną słomą podłogę. Boks w którym miała swoje miejsce traktowała teraz jak klatkę, więzienie, z którego próbowała się jak dotąd nieskutecznie uwolnić. Wszystko to sprawiało, że nie tylko zagrożone było życie jej, lecz także i źrebięcia, które miało za chwilę, być może w przeciągu najbliższej godziny przyjść na świat. Wiedziony powagą sytuacji, ktoś posłał chłopaka stajennego po zarządców stadniny, być może nawet po same mości szlachcianki, do których całe to miejsce należało.


Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
ten strumień żywy przeobrażenia,
duchy świecące, zwierząt pochody,
które zaklinam kształtów imieniem...

Offline

 

#2 Tue-03-08 19:11:28

Silestra

Głowa Domu

Re: Narodziny

A mości szlachcianki nie wysypiały się w ciepłych, puchowych piernatach, obłożone poduchami, śniąc o dniach wypełnionych śmiechem i zabawą. Obydwie panny, Silestra i Keria ledwo świt pierwszymi promieniami, jeszcze nieśmiałymi zaczął się przesuwać po oczekującej na ciepłą pieszczotę ziemi, a one już na nogach były i po lekkim śniadaniu udały się na teren stadniny, by postępów ostatnich prac doglądnąć.
Silestra pukała właśnie smukłym palcem w plany zagospodarowania terenu do krańca ich ziem dolegającego, zupełnie nie zgadzając się z pomysłem architekta, kiedy dobiegł do niej zadyszany, spocony, cały aż bordowy z przejęcia i emocji młodziutki chłopiec stajenny i zupełnie nie wiedząc jak panią swoją powitać, jedynie głęboki ukłon wykonał, o mało co na piasku przy tym nie lądując. Ledwo równowagę złapał, a już wołał.
- Pani, ona nie może urodzić, tam - tu szeroki zamach ręką do tyłu wykonał, wskazując i niebo i zabudowania stajenne - kazali biec i wołać kogoś ważnego, tom przyleciał tutaj. - i zanim dał okazję Talani o cokolwiek zapytać już na pięcie obrót zrobił i pognał przed siebie, jedynie tumany kurzu ze świeżo wysypanego piasku unosząc.
Silestra wiedziała, że poród ma się odbyć, ich pierwszy w nowej stadninie, ważny nie tylko dla samej istoty porodu, ale jako zapowiedź sukcesu tego przedsięwzięcia. Nie spodziewała się tylko, że to dziś nastąpi, kiedy odpowiedzialny za zdrowie koni, jeszcze ze stolicy nie zdążył dojechać.
Obejrzała się za siebie, by sprawdzić czy Keria widziała, a może i słyszała całą scenę, wcisnęła plany architektowi w dłonie i ku stajniom ruszyła, by sama zobaczyć co się dzieje.

Ostatnio edytowany przez Silestra (Tue-03-08 19:12:28)


Zamieniam czas w burzę, wypuszczając wilka z klatki.

Offline

 

#3 Tue-03-08 21:41:35

Keria

Członek Domu

ID: 297
Rasa: Człowiek

Re: Narodziny

Keria usiłowała stłumić właśnie kolejne ziewnięcie. Despotka jedna, myśli, że jest Głową Domu, to może zarządzać sobie takie pobudki o nieludzkiej porze, ledwie szarzeć na dworze po ciemnej nocy zacznie.
Straciła zainteresowanie przedłużającym się sporem między Silestrą a architektem. I tak wiedziała kto wygra.
Miała już zaproponować, że zostawi ich na jakiś czas i pójdzie zobaczyć czy przybył już ten oczekiwany transport drewna, który miał umożliwić wykończenie ostatniego ze stajennych budynków. Zabawne, myślałby kto, że w takiej okolicy drewno nie będzie problemem i po co je skądś tam sprowadzać, zamiast wyciąć ile potrzebne na miejscu. A jednak... zwyczajnie nie pozwoliliby sobie na bezmyślne wycinanie lasu jak popadnie i woleli zapłacić nieco więcej, ale mieć pewność, że te deski nie powstały poprzez krzywdę lasu.
W każdym razie, Keria nie zdążyła ust otworzyć, by obwieścić swój zamiar, gdy do Silestry podbiegł jeden z chłopców stajennych. Tropicielka zaklęła paskudnie, słysząc wieści. Ku nieustającej rozpaczy Silestry, taka była z Ker szlachcianka, jak... no, prawie żadna.
Skinęła Elfce głową, gdy Ta spojrzała na nią i natychmiast puściła się biegiem, zostawiając w tyle i Sil i biegnącego chłopca. Doskonale wiedziała o którą klacz chodzi, która rodzić miała. Pożałowała bardzo, że nie ma na miejscu Moriath, którą w stolicy zatrzymały obowiązki Gwardzistki i medyka, który wraz z Nią miał przybyć. Ale cóż, nie było, to nie było, poradzą sobie, muszą.
Dobiegłszy na miejsce ujrzała oszalałą ze strachu klacz, bijącą kopytami o drzwiczki boksu. Spojrzała na zebranych.
- Co się dzieje?
- Odsuń się od boksu, głupcze! - Zawołała do kolejnego śmiałka, który do boksu wejść próbował. Głupota. Heroiczna, niemniej głupota. - Wyjdźcie stąd wszyscy. - Powiedziała spokojnie, tonem nie znoszącym sprzeciwu, ale też nie nieuprzejmym. Wszak nie oni zawinili.

Offline

 

#4 Tue-03-08 22:33:25

Senciner

Wilk Samotnik

Re: Narodziny

Kolejny z chłopców stajennych, który właśnie stał w drzwiach boksu cofnął się szybko na słowa Kerii, tak jakby coś odepchnęło go silnie do tyłu, lecz szczęściem to tylko takowy odruch był, powodowany nie tylko tonem głosu szlachcianki lecz i nastawieniem klaczy. Ta zaś przez chwilę jakby znieruchomiała, na kształt zwierzęcia, które właśnie wyczuło pojawienie się jego Pana czy też Pani w tym przypadku. Kopyta jednak szeroko rozstawione były a brązowy łeb koński, naznaczony na środku nozdrzy białą niczym śnieg smugą, pochylony został w dół, tak iż prawie ziemi teraz dotykał. Jeśli ktokolwiek sądził, że wierzchowiec uspokoi się i pozwoli się sobą zaopiekować, ten w błędzie był ponieważ klacz w mgnieniu oka znów uniosła się na tylnych nogach, przednimi przebierając w powietrzu, prezentując tym samym twarde niczym skała, szarawe kopyta zbrojone dodatkowo w żelazne podkowy. Z całą pewnością te wybryki i zachowanie konia nie polepszały jego stanu, tak samo jak sytuacji jeszcze nienarodzonego źrebięcia. Jeśli ktoś cokolwiek zamierzał zrobić, teraz był ku temu najwyższy czas, innym sposobem stajnia utracić mogłaby zarazem dwa istnienia.


Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
ten strumień żywy przeobrażenia,
duchy świecące, zwierząt pochody,
które zaklinam kształtów imieniem...

Offline

 

#5 Wed-03-08 12:25:15

Silestra

Głowa Domu

Re: Narodziny

Stała przy Kerii i obserwowała klaczkę. Czas jak przy każdych narodzinach odgrywał znaczną rolę i każda minuta zwłoki przybliżała koniec źrebaka. Wiedziała, że klaczkę może udało by się uratować, nawet jeśli źrebię poświęcą, ale ona nigdy się poddawała.
- Musiał się przekręcić. Blokuje wyjście. - cichy szmer głosu w kierunku uszu Kerii pobiegł.
- Potrzebujemy czterech silnych mężczyzn, ale takich co przy byle wierzgnięciu nie odskoczą w tył. Trzeba źrebaka odwrócić. - stanowczość w tonie Silestry na równi z pewnością się mieszała. Cud narodzin nie był dla niej czymś niezwykłym, czymś co sprawiało, że panna z dobrego domu nie tylko rumienić się mogła, ale i może nawet zemdlona paść. Może i niewłaściwym to było, ale żyjąc otoczoną naturą nie mogła przecież w nieświadomości pozostawać jak wiele panienek w zakonnych szkołach, czy przez ostre i pruderyjne guwernantki i nauczycielki wychowywanych. Długi czas mieszkając samą, wiele się nauczyła, wiele mitów upadło, a życie czasami bardzo brutalnie uświadamiało jak wyobrażenia naiwnej panny są nieprawdziwe.
- Nie mamy czasu Kerio czekać na medyka, ani na kogoś kto zrobić to może.


Zamieniam czas w burzę, wypuszczając wilka z klatki.

Offline

 

#6 Wed-03-08 13:05:27

Keria

Członek Domu

ID: 297
Rasa: Człowiek

Re: Narodziny

- Masz rację, Sil, po trzykroć. - Odparła, wzroku od klaczki nie odrywając. Były takie chwile, kiedy szczerze nienawidziła sytuacji, kiedy jej Przyjaciółka miała rację. To była jedna z nich. Ale nie czas (czas, znowu ten czas!) był teraz na filozoficzne debaty, nawet jeśli prowadzone samemu ze sobą. Skinęła więc tylko głową i zwracając się do stajennego, który przed chwilą bohatera zgrywał, rzekła:
- Chłopcze, sprowadź tu Stama, Eryka, Drisa i Bryna. Niech przyjdą, ale nie robią nic, nim nie dam im znaku. Biegiem! - Przynajmniej dwóch z tych mężczyzn zauważyła wśród zebranych, gdy weszła do pomieszczenia. A że znała każdego pracownika z imienia? No a jakże inaczej? Nie zatrudniłaby kogoś, o kim nie wie nic. - Odczekaj chwilę, Sil i dołącz do mnie. -
Nie czekając na reakcję, gdy tylko klacz ponownie uniosła się, przednimi nogami w powietrzy wierzgając, Keria postąpiła kilka kroków ku niej, zatrzymując się tuż przed zasięgiem kopyt. A gdy tylko klacz opadła z powrotem, tropicielka szybko dała ostatni krok i nie zwierzę zdążyło coś zrobić, chwyciła je mocno za pysk, tuż nad chrapami. Mocniejsze zaciśnięcie palców w tym miejscu powodowało u konia ból. Keria nie zamierzała go zadać, jeśli nie będzie to konieczne, lecz nie zawaha się zacisnąć palców by przytrzymać oszalałą klacz. W ten sposób nie stanie dęba. Drugą dłonią także sięgnęła ku klaczce, chcąc długimi, kojącymi ruchami przesuwać po jej szyi.
- Spokojnie, Wariatko, przecież nikt Ci krzywdy zrobić nie chce. Chcemy Ci pomóc, Tobie i Twojemu źrebięciu, przecież chciałabyś go już zobaczyć, prawda? No, to pozwól nam, spokojnie... - Łagodnym, cichym głosem przemawiała do klaczki, nie zwracając uwagi na słowa, jedynie na ton. Tak, jak ją uczono: stanowcza postawa, silna jedna ręka, łagodny głos i druga dłoń. I nie wahać się...

Offline

 

#7 Wed-03-08 13:26:45

Senciner

Wilk Samotnik

Re: Narodziny

Wchodzenie do boksu gdzie wzburzona źrebna klacz się znajdowała, gdzie można w każdej chwili życie było stracić lub przynajmniej zdrowie za sprawą uderzenia zbrojnego w podkowę kopyta czy też ugryzienia silnych szczęk było nie wiadomo czy gestem głupoty czy też odwagi. Wszak Keria, jakichkolwiek sztuczek by nie znała by zwierzę uspokoić i utrzymać w miejscu sprytem czy tez siła, jak bardzo by wyćwiczona nie była w obchodzeniu się z końmi, to i tak od klaczy mniejsza się jawiła i słabsza, przeto to starcie wyglądało jakby z góry przesądzone. Jednak los chciał iż wierzchowiec jedynie sapnął i ku dziewczynie jedno oko bursztynowe obrócił, pełne bólu i cierpienia oraz strachu. Bowiem zwierzę bało się. Bało się bólu, niezrozumiałej dla niego sytuacji która nie rozwiązywała się tak jak powinna, jak natura przewidywała. Bało się zebranych nie wiadomo czemu i po co ludzkich istnień. W całej tej sytuacji musiało komuś zawierzyć i cały swój los powierzyło kobiecie, której dłonie przesuwały się teraz po miękkich chrapach i gładkiej, choć wilgotnej szyi. Dookoła unosił się duszny zapach siana, owsa i końskiej sierści, od którego mieszanki można było dostać lekkiego kręcenia w głowie. Brzuch klaczy wypełniony całkowicie był, a skóra gdzieniegdzie aż wybrzuszona zostawała, przez kryjące się w środku konia nowe życie.


Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
ten strumień żywy przeobrażenia,
duchy świecące, zwierząt pochody,
które zaklinam kształtów imieniem...

Offline

 

#8 Wed-03-08 17:09:04

Silestra

Głowa Domu

Re: Narodziny

Widząc że klacz pod dłońmi Kerii się uspokaja, wyszła ze stajni, by na zewnątrz z tłumu istot oczekujących na dalsze rozkazy, lub ciekawych po prostu jak zakończy się poród, wyłuskać chłopca stajennego co jej się zdawał najbardziej rezolutny. Skinęła na niego dłonią.
- Biegnij do kucharki najszybciej jak możesz, bo czasu już nie mamy, - chłopcu wyjaśniła - i przynieś mi garniec smalcu, lub oliwę. Tylko tak szybko, jakbyś już tam był i wracał. - nie wdawała się w tłumaczenia po co jej to potrzebne jest, tylko poczekała aż chłopiec kiwnie głową, że zrozumiał i zaraz w kierunku zabudowań mieszkalnych pobiegł, zaraz potem okręciła się na pięcie i w stajni zniknęła. Powróciła na swoje poprzednie miejsce, kiwnęła głową Przyjaciółce, że jeszcze chwila i dłonie uniosła, by ciemne, długie włosy w warkocz spleść, by jej teraz nie przeszkadzały. Smukłe palce szybko pracowały, jeszcze tylko kawałek rzemyka z kieszeni płaszcza wyciągnięty i gotowy warkocz na plecy Talani opadł. A ona płaszcz ściągnęła i przerzuciła go przez drewnianą ściankę boksu. Podwinęła szerokie rękawy lnianej bluzki, tak że prawie całkiem nagie ramiona miała. Od miodowej skóry lewego przedramienia wciąż biel opatrunku się odcinała. Rany po kłach nie goiły się tak prosto, wciąż ropną wydzieliną podbiegały, ale ona żadnych z uzdrowicieli do siebie dopuścić nie chciała.

Ostatnio edytowany przez Silestra (Wed-03-08 18:08:04)


Zamieniam czas w burzę, wypuszczając wilka z klatki.

Offline

 

#9 Thu-03-08 00:40:10

Keria

Członek Domu

ID: 297
Rasa: Człowiek

Re: Narodziny

Niezła z niej hipokrytka, nie? Przed chwilą zwyzywała w mowie i myśli chłopaka, który pomóc chciał i obowiązkom swoim sprostać, a sama zrobiła dokładnie to samo. Czy wykazała się odwagą, czy głupotą, przede wszystkim wykazała się wyrachowaniem. A tak. Nie zaryzykowała bezinteresownie, lecz konkretny cel w tym mając. Owszem, chciała pomóc cierpiącemu zwierzęciu, ale inne motywy także się za tym kryły. Po pierwsze, świadoma była spojrzeń pracowników i miała nadzieję na zyskanie w ich oczach przez ten czyn. Po drugie, wymagała od nich lojalności, więc tym samym należało im odpłacić i Keria prędzej sobie dałaby krzywdę zrobić niż pozwoliła by stało się coś któremuś z nich, jeśli tylko mogła temu zapobiec. Po trzecie... i klacz i źrebię cenne dla Stadniny były.
Być może fakt, że tak jak klacz ofiarowała Kerii swoje zaufanie, tak samo Keria musiała zaufać jej, sprawił, że zawierzyły sobie na wzajem. Kobieta nie przestawała przemawiać łagodnie do zwierzęcia i tym samym, kojącym gestem przesuwać po jej szyi. Skinęła głową do Sil, gdy Ta wróciła i podwinęła rękawy. W oczach błysnęło coś mało przyjemnego, gdy opatrunek dostrzegła. Znała historię rany i co miała na ten temat do powiedzenia, Elfka już usłyszała. I nie czas był na kolejną awanturę o medyków. Stłumiła w sobie niechcianą emocję. Ojciec ucząc ją opieki nad końmi, zawsze powtarzał: "Bądź przy nich spokojna i pewna siebie. One wyczuwają nasze nastroje, gdy wiążą się z tym silne emocje. Zawsze." Nie wierzyła w to za bardzo, póki parę przypadków nie zmusiło jej do ponownego przemyślenia sprawy. Zresztą Ojciec rzadko się mylił...
Teraz wszystko w rękach Silestry...

Offline

 

#10 Thu-03-08 09:30:47

Senciner

Wilk Samotnik

Re: Narodziny

Klacz stała teraz praktycznie nieruchomo i tylko jej boki ciężko pracowały przy każdym wziętym oddechu, tworząc na pysku umazanym gęstą, ciągnącą się końską śliną drobne pęcherzyki powietrza. Zwierzę łeb pochyliło i aż oparło je nieznacznie na ramieniu Kerii, jakby tym gestem powierzając jej nie tylko swe brzemię, ale i cały los, nie tylko swój lecz także i nienarodzonego jeszcze potomka. Chłopak wysłany do kuchennych pomieszczeń wrócił po krótkiej chwili wskazują, iż doprawdy nóg swych nie szczędził, biegiem pokonując dzieląca go odległość. W dłoniach trzymał teraz sporej wielkości gliniany garniec wypełniony złotawą oliwą, wyciągając go niczym podarunek w kierunku Silestry. Gapiów zebranych dookoła boksu rodzącej klaczy było coraz więcej, zapewne wieść o jakże niecodziennym wydarzeniu lotem błyskawicy obiegła wszystkie tereny posiadłości Domu Sawanl.


Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
ten strumień żywy przeobrażenia,
duchy świecące, zwierząt pochody,
które zaklinam kształtów imieniem...

Offline

 

#11 Thu-03-08 11:01:35

Silestra

Głowa Domu

Re: Narodziny

Gapie teraz tuta potrzebni nie byli, tylko niepotrzebne szepty, dyskusje stłumionymi głosami prowadzone rozpraszały elfkę i drażniły ledwo uspokojoną klacz. Odebrała garniec od chłopaka i groźnym wzrokiem rozejrzała się po przyglądających się całej scenie osobach.
- Proszę o to by pozostali tutaj tylko mężczyźni których Pani Keria o to poprosiła i jeszcze dwóch...w razie potrzeby. Całą resztę proszę o wyjście ze stajni. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. - stanowczość w głosie Talani nie pozostawiała złudzeń, tak jak i jej spojrzenie. Nie obchodziło jej, że pozbawia ich rozrywki, bo teraz tylko klaczka i jej dziecko ważne były. To nie występy kuglarza i jego tresowanej małpki, by publika potrzebna była.
Rozchodzili się niechętni, pomrukując coś pod nosami, lecz i tak każdy z nich wiedział iż Talani ma rację i tylko niepotrzebny stres dokładali przyszłej matce.
Silestra przyjrzała się uważnie twarzom mężczyzn, pełnych wyczekiwania.
- Czterech was jest i cztery kończyny. Pani Keria zajmie się łbem klaczki, Wy natomiast najspokojniej jak potraficie, po kolei, nie wszyscy na raz, do klaczki podchodźcie i przy każdej z kończyn przystańcie. Wiem, że liny byłyby lepsze, ale dłonie wasze są czulsze, ramiona silne i będziecie wiedzieli jak trzymać, by jej krzywdy nie uczynić. Nie może wierzgnąć w chwili gdy ja spróbuję źrebaka ustawić. Na mój znak ją przytrzymacie. - zdawała sobie sprawę z tego jak trudne jest przed nimi zadanie i że klęską zakończyć się może, ale ona nauczona była zawsze walczyć do końca i poddawać się dopiero wtedy, gdy jasnym było iż zupełnie nic już nie da się uczynić.
Podeszła do klaczki, kilka stóp za nią się zatrzymując i obserwowała boki nadęte. Czekała na kolejną falę skurczy, które powinny zaraz nadejść, bo klaczka wyraźnie zaczynała się niepokoić, a drżenia i leciutkie fale po jej skórze przebiegały. Chciała zobaczyć jak są częste i w jak długiej serii nadchodzą, by wiedzieć jak wiele ma czasu.


Zamieniam czas w burzę, wypuszczając wilka z klatki.

Offline

 

#12 Fri-03-08 03:05:39

Keria

Członek Domu

ID: 297
Rasa: Człowiek

Re: Narodziny

Dalej przemawiając cicho do opierającej o nią łeb klaczki i łagodnie gładząc jej chrapy, Keria skinęła głową na pierwszego z mężczyzn. Energicznie, szybko ruszył ku nim, lecz szybko błąd swój zrozumiał i złagodził swe gwałtowne ruchy. Klaczka albo nie dostrzegła nagłego poruszenia, albo nie miała już sił by zareagować. Choć gdy mężczyzna zbliżył się i ręką ku jej nodze sięgnął, zwierzę szarpnęło łbem, uderzając nim w brodę Kerii. Zabolało, ale zęby miała całe. Kobieta znów poświęciła całą swą uwagę na uspokojenie klaczy. dopiero gdy pewna była, że mężczyzna pewnie nogę końską trzyma, a klacz godzi się z tym dotykiem, skinęła głową na kolejnego. Tym razem czujniejsza była, a i klacz jakby bardziej spokojna, może zrezygnowana, może bez sił... Mimo to, dłuższą chwilę zajęło nim wszyscy mężczyźni zdołali zająć pozycje. Do dotyku każdego z nich osobno trzeba przecież było zwierzę przekonywać, do ich obecności i bliskości. To niestety znów pewną nerwowość klaczy wywołało. Była przecież otoczona, unieruchomiona. Każda próba jej poruszenia się była stopowana przez silny uścisk ludzkich ramion. Keria co uczynić mogła - zrobiła, mężczyźni czekali na znak Silestry, gotowi w każdej chwili chwycić nogi klaczy...

Offline

 

#13 Fri-03-08 13:21:45

Senciner

Wilk Samotnik

Re: Narodziny

Dla niewprawnego oka, nieobeznanego z podobnymi historiami, sytuacja cała mogła wydawać się na opanowaną a niebezpieczeństwo iż klacz zrobi sobie krzywdę zażegnane. Czwórka silnych na schwał mężczyzn trwało teraz przy nogach zwierzęcia, każdy przy jednej kończynie niczym strażnicy na posterunku, którzy nigdy go nie opuszczą nawet jakby koniec świata już do bram pukał i kres wszystkiego istnienia. Sama zaś klacz, która początkowo nieufnie patrzyła na te zabiegi, które wszystkie ją za cel miały, teraz stała spokojnie, jakby już zrezygnowaniem objęta i zniechęceniem. Powieki ciemne bursztynowe oczy przykryły i nawet oddech nie był tak gwałtowny i urywany jak wcześniej. Niemniej raz po raz skurcze mięśni przebiegały przez całe ciało źrebnego wierzchowca, brzuch zaś to spinał się, to znów rozluźniał naprzemian. Częstotliwość owych odruchów nie pozostawiała wątpliwości iż poród już się zaczął, już trwa i być może dawno powinien nastąpić jego koniec. Lecz młode źrebię nie mogło ujrzeć swego nowego świata i z brzucha matki nie potrafiło się wydostać, będąc zamknięte teraz w nim jak w klatce, która z kołyski przerodziła się nagle w więzienie. Sytuacja poważna była i teraz każda chwila była na wagę złota. Opóźniony poród lub nawet jego brak stanowił jawne zagrożenie dla obu zwierzęcych istnień, zaś możliwa utrata klaczy i jej młodego nie byłaby z całą pewnością dobrym omenem na przyszłość jeśli chodzi o rozwój i prosperowanie stadniny.


Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
ten strumień żywy przeobrażenia,
duchy świecące, zwierząt pochody,
które zaklinam kształtów imieniem...

Offline

 

#14 Mon-03-08 09:36:23

Silestra

Głowa Domu

Re: Narodziny

Liczyła skurcze, przerwy pomiędzy nimi tak jak widziała, że to czyniono w stajniach do jej ojca należących, kiedy każdy poród źrebaka bez jej udziału nie mógł się odbyć. W międzyczasie do garnca z oliwą sięgnęła i nasmarowała nią dość obficie ramię. Nie miała pojęcie czy to się uda, ale wiedziała co powinna uczynić, choć od nawet najlepiej pojętej teorii do praktyki bardzo było daleko. Wiedziała, że klaczka powinna rodzić na leżąco, ale w tej chwili zbyt była zdenerwowana bólem i przedłużającym się porodem, by spokojnie uleżeć.
Kolejna seria bóli się kończyła, wiedziała że są to bóle parte, lecz wciąż nic nie wskazywało na to iż źrebak się przesuwa.
- Przytrzymajcie ją. - Talani szybką komendę rzuciła i gdy tylko mężczyźni nogi klaczki przytrzymali wsunęła ramię w głąb dróg rodnych klaczki. Ta szarpnęła się mocno, z bólu napinając, ale Talani i tak zadowolona była, że to jej smukłe ramie mniej może bólu klaczy sprawi, niż potężne ich medyka. Próbowała domacać się błon płodowych, które przecież wraz z przednimi nóżkami powinny się już w drogach znajdować. Nie zwracała uwagi na wody płodowe co wraz z krwią jej odzienie moczyły, ważne było tylko to co pod palcami czuła. Był! Wymacała przez pęcherz jedną nóżkę, druga zdawała się być podwinięta. Musiała przebić pęcherz już teraz, ale liczyła na to iż źrebie, jeśli uda jej się nogę wyprostować, to przy kolejnych skurczach wysunie się bez problemu. Podgięta w kolanie nóżka przyblokowała wyjście, ale po chwili udało się jej ją odgiąć. Miała tylko nadzieję, że złamana nie będzie. Wysunęła ramię ostrożnie. Przez cały ten czas skupiona była tylko na jednym. Szarpiąca się nerwowo klaczka, ciche, nerwowe głosy mężczyzn, szeptanie uspokajające Kerii, wszystko to zginęło, mogło nie istnieć. Było tylko jedno maleńkie życie od niej teraz zależne.
- Puścicie ją i spokojnie wyjdźcie z boksu. - kolejna komenda elfki padła, a ona sama kilka kroków w tył się odsunęła. Obserwowała boki klaczki, które znów napinać się zaczęły. A ona wolna od ramion co ją w niewolę brały, nerwowo z nogi na nogę postąpiła i tak jak Talani myślała opadła łagodnie na podścielone świeże siano. Po serii bardzo silnych skurczy pojawiły się wreszcie przednie nóżki, co głębokie westchnienie ulgi z piersi dziewczyny wydarło. Ukucnęła przy rodzącej klaczy i czekała na pojawienie się łba źrebaka. Gdy po wielkim wysiłku klacz wreszcie łeb wyparła, chwila przerwy nadeszła, aż do kolejnej fazy porodu. Talani uniosła głowę i na Przyjaciółkę spojrzała z radosnym uśmiechem.
- Jeszcze kilkanaście minut i będzie z nami.


Zamieniam czas w burzę, wypuszczając wilka z klatki.

Offline

 

#15 Mon-03-08 14:55:56

Keria

Członek Domu

ID: 297
Rasa: Człowiek

Re: Narodziny

Ciekawe czy jeszcze ktoś z pracowników, którzy byli tutaj, lub o tym usłyszą, odważy się powiedzieć, że Sawanl boją się ręce ubrudzić. Keria skupiła się na uspokajaniu klaczy, zwłaszcza w momentach, kiedy działania Elfki musiały ból zwierzęciu sprawić, po to by okazać się skutecznymi. Trzymała łeb zwierzęcia stanowczo, lecz delikatnie gładząc, przemawiając uspokajająco. Takie jej zadanie było. Obserwowała jednak uważnie Elfkę i działania mężczyzn. Bardzo dobrze wywiązali się z powierzonego im zadania. Skinęła im głową i uśmiechnęła się lekko do nich gdy na polecenie Silestry wychodzili z boksu, jednak jej twarz zdradzała napięcie. Przecież jeszcze nie jest po wszystkim. Musiała szczerze przed sobą przyznać, że z początku wątpiła w umiejętność Sil... wiedziała, że teorii nauczyła się jeszcze w Księstwie Talani, ale nie przypominała sobie by kiedykolwiek to praktykowała. Ale kto wie, cóż działo się z Nią przez 10 lat, które się nie widziały. Przeprosi Ją później. Teraz nieco odprężyła się, widząc radosny uśmiech i słysząc słowa Elfki. Więc... udało się?
Klęczała teraz z łbem klaczki opartym na kolanach. Ciężki oddech zwierzęcia świadczył o coraz większym znużeniu, jakby ostatkiem sił trzymało się świadomości. Ale z drugiej strony był też spokojniejszy.
- Cśś, Piękna, już dobrze, już dobrze... wszystko jest już w porządku... jeszcze tylko chwila... - Uniosła głowę i wzrokiem po sylwetce Sil powiodła. Nagle zachciało jej się śmiać. Oto dostojna Pani Sawanl, wysmarowana krwią i nie tylko, od góry do dołu, jakby właśnie kogoś własnoręcznie zarżnęła, zmęczona, zestresowana i uśmiechająca się radośnie. Oznaka napięcia, które jeszcze nie opuściło ramion tropicielki.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ezt.pun.pl www.back2black.pun.pl www.andeeriawow.pun.pl www.gitary.pun.pl www.cs-trawka.pun.pl